Siedziałem na pachołku na nabrzeżu w porcie Limassol, wpatrując się w morze w blasku zachodzącego słońca. Czułem się bardzo spokojny i zrelaksowany, kiedy zacząłem odczuwać dziwną presję w moim mózgu. To było tak, jakby jakaś cudownie kochająca dłoń głaskała odrętwiająco tył mojej głowy i schodziła przez czaszkę, jakby naciskała inny eteryczny mózg na mój.

Czułem ekscytującą płynność bytu i nieopisane uczucie, jakby cały wszechświat był we mnie wlewany, a może raczej jakby cały wszechświat wypływał ze mnie z jakiegoś głębokiego centrum. Moja "dusza" drżała i puchła, a moja świadomość rozchodziła się po oceanie i lądzie we wszystkich kierunkach, po oceanie, po niebie i w kosmos.

Fala za falą objawienia przetaczała się przez całą moją istotę, zbyt szybko, by mój normalny świadomy umysł mógł zarejestrować coś poza radością i cudem.

Każda pojedyncza komórka mojego ciała zdawała się rejestrować i intuicyjnie odbierać to doświadczenie, zachowując je jak emulsja filmu negatywowego w aparacie fotograficznym. Zdałem sobie sprawę, że każda komórka miała swoją własną ograniczoną formę świadomości, chociaż zbiorowo wszystkie nadal podlegały jednej kontrolującej świadomości, którą była moja. I wydawało mi się, że cała ludzkość była w tym samym stanie: każda "jednostka" wierzyła w swój własny, odrębny umysł, ale w rzeczywistości była jednostkowa (to znaczy niepodzielna) od jednej kontrolującej świadomości - samej "Świadomości Absolutnej".

Rozradowany

W tamtym czasie zachwyt i zdumienie doświadczanymi rzeczami były poza mową. Kto mógłby to zrozumieć? Samo przetrawienie tego doświadczenia zajęło mi ponad dziesięć lat, zanim byłem w stanie w ogóle o nim mówić. Ale było tak, że cały mój bezpieczny, zuchwały i pewny siebie intelektualny świat został wywrócony do góry nogami i po raz pierwszy byłem zachwycony istnieniem.

Przez cały następny tydzień chodziłem w wielkim szczęściu. Widziałem z kryształową wizją, która nadawała powietrzu większą świetlistość i sprawiała, że ludzie i budynki wokół mnie stawały się przezroczyste. W tym czasie zdałem sobie sprawę, że mam zdolność głębokiego "widzenia" natury innych. Tak jak handlarz diamentami zna jakość prawdziwego diamentu z oszlifowanych szklanych koralików, tak ja odkryłem, że intuicyjnie "widzę" poziom "jakości duszy" w rozwoju osób wokół mnie.

Przez następne kilka lat, gdy samotnie przemierzałem Afrykę, musiałem przemyśleć wszystko, co myślałem, że wiem. Powoli wchłaniałem wiedzę filtrowaną ze słonecznej świadomości w moich komórkach. Ale intelekt, ominięty przez doświadczenie, wciąż domagał się satysfakcji. Zacząłem więc pochłaniać każdą książkę o mistycyzmie, jaką mogłem znaleźć, aż natknąłem się na obszerny tom zatytułowany Kosmiczna Świadomość autorstwa dr Maurice'a Bucke'a (psychiatry zaprzyjaźnionego z poetą Waltem Whitmanem). Opisał on coś, co wydawało się być coraz częstszym występowaniem tego niezwykłego zjawiska na przestrzeni dziejów. W ten sposób mój intelekt został zaspokojony. Nie ćwiczyłem, by przygotować się na to wydarzenie. Nigdy nie brałem narkotyków. Nie miałem złudzeń (nie żeby "wewnętrzne ja" myślało tak przez chwilę, ponieważ po raz pierwszy w życiu miałem solidny rdzeń mojej istoty) i nie oszalałem. Inni widzieli to, co ja, byli tam, gdzie ja.

W miarę jak to doświadczenie wsiąkało we mnie, powoli - bardzo powoli - łagodząc dziką młodość, mój charakter i styl życia zaczęły się zmieniać. Stopniowo, bez świadomego wysiłku czy intencji, zacząłem rezygnować z używek w mojej diecie. Zacząłem odstawiać pokarmy z krwią, takie jak mięso, ryby i jajka. Alkohol i tytoń nie miały już nade mną władzy. Wyrzuciłem fajkę i tytoń do Nilu i nigdy więcej nie paliłem. Pochłonął mnie sens życia.

Czym jest istnienie? Czym jest rzeczywistość? Jakiego rodzaju stworzeniem jestem? Co powinienem robić w życiu?

Na ścieżce

Nie mogłem już brać niczego za pewnik. Byłem na "ścieżce".

Zanim dotarłem do RPA, doszedłem do wniosku, że medytacja była kolejnym niezbędnym krokiem do samorozwoju. W tym momencie czułem, że jestem na niewłaściwym kontynencie i muszę być w Indiach, aby znaleźć mistrza medytacji. Ale w tamtym czasie nie zdawałem sobie sprawy z duchowego powiedzenia: "Kiedy uczeń jest gotowy, pojawia się Mistrz" i tak się stało.

Mistrz Sikhów właśnie przybył z Indii i dał mi inicjację w Shabd Yoga, formę medytacji obejmującą mantrę (mistyczny dźwięk) i wewnętrzne słuchanie, znaną również jako Nada Yoga.

Guru - lub duchowy przewodnik - ma wiele form. Ponieważ pozornie istniejemy w tym cudownym hologramowym wyglądzie kosmosu wokół nas, nie mogę zrobić nic innego, jak postrzegać każdy aspekt istnienia jako mojego nauczyciela. Wszechświat jest systemem uczenia się, który zawsze przynosi nam lekcje, których potrzebujemy. To, co widzę w sposobie, w jaki jesteś lub w sposobie, w jaki działasz, może w danej chwili być tak samo moim nauczycielem, jak mędrzec na górze. Mogę też zyskać tyle samo, obserwując żabę w medytacji, dziecko podczas zabawy lub pszczołę w świetle jaskiera.

Dojście do zrozumienia, że życie nie jest pytaniem ani odpowiedzią - po prostu JEST - i dostosowanie się do jego działania, poddanie się każdemu doświadczeniu bez reagowania lub wchodzenia w drogę - można powiedzieć, że jest to droga mistyka.

Kredyty: Dostarczone zdjęcie; Autor: Muz Murray;

Fragment: "Sharing the Quest: Revelations of a Maverick Mystic".

Poznaj Muz: www.muzmurray.com

Facebook: https: //www.facebook.com/MantraMuz/

Filmy na YouTube: youtube.com/@MuzMURRAY