Optymizm Boudiera jest uroczy, ale należy pamiętać, że zakłada on, że wszystko to wydarzy się kilka lat po tym, jak obecny boom napędzany sztuczną inteligencją na światowych, a zwłaszcza amerykańskich rynkach, załamał się i spalił, pociągając za sobą niektóre z "wspaniałej siódemki" firm technologicznych (Meta, Tesla, Alphabet, Amazon, Apple, Microsoft i Nvidia).
W międzyczasie zwykli ludzie będą musieli przeżyć lata po krachu dzień po dniu i może to być dla nich dość trudne.
Obietnica Boudiera, wiarygodna czy nie, jest taka, że pół biliona dolarów przeznaczanych obecnie na infrastrukturę sztucznej inteligencji - centra danych, jednostki przetwarzania grafiki, zakupy gruntów, budowę - pozostawi przynajmniej sprzęt, który będzie służył kolejnemu boomowi sztucznej inteligencji w latach 2030. To zimna pociecha, a kolejny boom może zostać poważnie opóźniony.
Chatboty nowej generacji, takie jak chiński DeepSeek R1, uruchomiony w styczniu ubiegłego roku, mogą znacznie zmniejszyć zapotrzebowanie na ogromną infrastrukturę, zamieniając większość z nich w osierocone aktywa. A co by się stało, gdyby pojawiła się prawdziwa sztuczna inteligencja, degradując wszystkie istniejące duże modele językowe z powrotem do ich pierwotnego, mało chwalebnego statusu "uczenia maszynowego"?
Zdecydowanie zbyt wiele pieniędzy wydaje się na zakłady długoterminowe, że pojawi się jakaś nowa technologia AI, która uzasadni obecny absurdalnie wysoki poziom inwestycji, ale tylko jeden ze wspaniałej siódemki może wykazać, że jego produkt kiedykolwiek przyniesie zysk. Nvidia już osiąga bardzo duże zyski - ale jej produktem są chipy, które sprzedaje głównie pozostałej szóstce.
Cała siódemka reprezentuje około jednej trzeciej akcji w indeksie Standard & Poor's, który śledzi wyniki giełdowe 500 wiodących amerykańskich spółek. Kiedy bańka pęknie i przynajmniej niektóre z nich upadną, prawdopodobnie pociągną za sobą cały rynek, przynajmniej w USA, a prawdopodobnie wszędzie.
Bańka (słowo to nie wymaga już wyjaśnień) rozwija się obecnie w całkowicie niezrównoważonym tempie. Jak napisał w sierpniu Harris Kupperman, dyrektor generalny Praetorian Capital Management: "Dziś patrzę z podziwem (naprawdę z osłupieniem), jak firmy nadal przeznaczają nieskończone zasoby na sztuczną inteligencję".
"Naprawdę myślałem, że dzisiejsi dyrektorzy generalni, nauczeni lekcjami z poprzedniego cyklu [krachu w 2000 r., który zakończył boom dot.comów ], nigdy nie powtórzą błędu polegającego na nadmiernej budowie na masową skalę bez przychodów. A jednak znów tu jesteśmy".
Nikt w Dolinie Krzemowej nie dokonuje już racjonalnych obliczeń zwrotu z inwestycji. To, co napędza obecnie szał wydatków, to przekonanie, że naprawdę użyteczna i dochodowa sztuczna inteligencja pojawi się w magiczny sposób, jeśli tylko wystarczająco zwiększy się moc obliczeniową, a ostatnie stojące firmy odziedziczą ziemię. Innymi słowy, urojenia wielkości.
Zwykły krach giełdowy i tak był już spóźniony - od ostatniego minęło siedemnaście lat (nie licząc Covid) - ale szaleństwo obecnego boomu może sprawić, że krach będzie głębszy, a ożywienie wolniejsze niż zwykle. Najwięksi gracze w systemie wydają ogromne ilości pożyczonych pieniędzy na technologię, której nawet w pełni nie rozumieją.
Nie oznacza to, że krach nadejdzie w tym roku lub nawet wkrótce. Podczas boomu na dotcomy prezes Rezerwy Federalnej Alan Greenspan ostrzegał przed "irracjonalnym entuzjazmem" na rynku akcji już w 1996 roku, ale krach nastąpił dopiero w 2000 roku. "Rynki mogą pozostać irracjonalne dłużej niż można pozostać wypłacalnym", jak ujął to John Maynard Keynes.
Na przykład w Londynie wciąż opowiada się historię zarządzającego funduszem Tony'ego Dye'a, znanego jako Dr. Doom. Przez pięć lat konsekwentnie przewidywał krach na giełdzie podczas boomu dot.com, a w końcu został zwolniony za tak uporczywe mylenie się - tuż przed tym, jak krach w końcu nadszedł.
W powietrzu zdecydowanie unosi się nuta zbliżającej się zagłady. Krachy giełdowe są cechą charakterystyczną systemu i zwykle są tylko poważną niedogodnością, a nie katastrofą (z wyjątkiem tych, którzy skoczyli za późno). To, co jeszcze bardziej zaciemnia perspektywę, to już nieuporządkowane środowisko, w którym odbędzie się następny.
Mamy do czynienia z większą liczbą wojen niż widzieliśmy od dziesięcioleci, którym towarzyszy niemal załamanie międzynarodowych rządów prawa.
Gwałtowny atak Donalda Trumpa na ustalone zasady handlu międzynarodowego sprawił, że każda umowa stała się wątpliwa.
Trwa pierwsza wiarygodna próba zakończenia monopolu dolara amerykańskiego jako globalnej waluty rezerwowej i promowania chińskiego juana jako realnej alternatywy, przy wsparciu grupy BRICS (Chiny, Indie, Rosja, Brazylia i sześć innych).
Żyjemy w bardzo niestabilnych czasach.